Taiwan Semiconductor Manufacturing Co Ltd, firma znana szerzej jako TSMC, poinformowała, że nie ma planów budowy fabryk w Europie. To natomiast stawia pod znakiem zapytania dużą część półprzewodnikowych ambicji UE.
Ponieważ wiele branż cierpi z powodu globalnego niedoboru półprzewodników, Tajwan i UE przeprowadziły w zeszłym tygodniu rozmowy handlowe na wysokim szczeblu. Główny temat rozmów jest oczywisty – półprzewodniki. Tzw. Kryzys chipowy doskonale pokazał co się dzieje gdy zabraknie odpowiednich komponentów elektronicznych w gospodarce. Silnie odczuły to m.in. Firmy motoryzacyjne, stanowiące pokaźną część gospodarki Niemiec, co naturalnie zwróciło uwagę władz UE na problem dostępności półprzewodników. W lutym UE przedstawiła Europejską Ustawę o Chipach, w której wymienia się Tajwan jako jednego z „podobnie myślących partnerów”, z którymi Europa chciałaby współpracować.
TSMC, największy na świecie kontraktowy wytwórca chipów, a zarazem najwyżej wyceniana spółka giełdowa w Azji, poinformowała rok temu, że znajduje się na wczesnym etapie analizy potencjalnej ekspansji w Niemczech. Wygląda jednak na to, że wówczas sondowanie jedynie taką możliwość. Dziś firma wyraźnie studzi zapał Europy:
„W Europie mamy stosunkowo mniej klientów, ale wciąż dokonujemy oceny i nadal nie mamy żadnych konkretnych planów” – powiedział prezes Mark Liu na dorocznym zgromadzeniu akcjonariuszy. Prezes TSMC podał również, że spodziewa się w tym roku wzrostu przychodów o około 30%, co stanowi górną granicę wcześniejszej prognozy.
To może oznaczać, że chociaż TSMC nie porzuciło swoich europejskich planów, to na tę chwilę zamroziło potencjalne inwestycje. Nie jest wykluczone, że wpływ na to może mieć sytuacja na Ukrainie i jej potencjalna eskalacja. TSMC nie ma bowiem problemu z wydawaniem olbrzymich pieniędzy na inwestycje w kolejne fabryki. Firma wydała 12 miliardów dolarów na fabryki chipów w Stanach Zjednoczonych i zapowiada budowę fabryki w Japonii, wraz z Sony Group.
