Strona w budowie, zapraszamy wkrótce...

Zapraszamy już za:

[wpdevart_countdown text_for_day="Dni" text_for_hour="Godzin" text_for_minut="Minut" text_for_second="Sekund" countdown_end_type="date" font_color="#000000" hide_on_mobile="show" redirect_url="" end_date="21-09-2020 12:00" start_time="1600339301" end_time="0,1,1" action_end_time="hide" content_position="center" top_ditance="10" bottom_distance="10" ][/wpdevart_countdown]

Strona w budowie, zapraszamy wkrótce...

Chińskie marki zdobywają serca użytkowników! Xiaomi zawstydza Apple, a realme rośnie jak nikt dotąd, wynika z danych na temat rynku smartfonów w Europie i na świecie.

Chińskie marki zdobywają serca użytkowników! Xiaomi zawstydza Apple, a realme rośnie jak nikt dotąd, wynika z danych z rynku smartfonów w Europie i na świecie. Raport z rynku smartfonów w Europie i na świecie ukazuje, że globalny użytkownik nie boi się chińskich marek. Smartfony to dziś najbardziej osobiste urządzenia jakie posiadamy. “Wiedzą” o nas niemal wszystko, są oknem na świat, odtwarzaczem multimediów i aparatem fotograficznym. Jak dziś wygląda rynek urządzeń, bez których wielu z nas nie wyobraża sobie życia?

 

Rok 2021 jest na rynku smartfonów ciekawy nie tylko ze względu na nowe modele (chociaż, naturalnie, także dlatego), ale przede wszystkim ze względu na wypadnięcie z czołówki globalnych producentów Huawei. W ten sposób utworzona luka została zagospodarowana przez innych producentów, a to wpłynęło na cały rynek w sposób, który doskonale widać w statystykach. W drugim kwartale 2021 roku, ostatnim z którego mamy dostępne pełne dane w chwili gdy piszę te słowa, sprzedano łącznie 313,2 mln smartfonów, o 13,2% więcej niż rok wcześniej. To bez wątpienia jeden ze wskaźników dowodzących, że pomimo dalszego trwania pandemii, globalne trendy zakupowe nie są już tak zachowawcze.

 

W branży smartfonowej widać stałą “zastępowalność pokoleń” i trudno jest oprzeć się wrażeniu, że co kilka generacji dochodzi też do poważnych zmian w wyścigu producentów o palmę pierwszeństwa… z jednym wszakże wyjątkiem. Od dawna bowiem to Samsung jest liderem rynku, pozostając odpornym na wszelkie turbulencje poniżej. Koreański gigant sprzedaje najwięcej smartfonów w ujęciu globalnym, konsekwentnie od Q3 2011. Ta dekada dominacji Samsunga wprawdzie jeszcze się nie zakończyła, ale dystans pomiędzy liderem, a wiceliderem w ostatnim czasie nieco się zmniejszył.

 

Wicelider w ostatnim czasie zresztą uległ zmianie. Dotychczas było to amerykańskie Apple pozostawało tuż za koreańskim liderem. Biorąc pod uwagę znakomitą pozycję producenta iPhone’ów na rodzimym rynku i w Europie Zachodniej, prześcignięcie Apple wymagałoby od dowolnego producenta przekonania do siebie i swoich produktów odbiorców właśnie na którymś z tych dwóch obszarów. I to, jak się okazuje, udało się w drugim kwartale 2021 roku firmie Xiaomi. Chiński producent zdołał sprzedać w Q2 2021 r. łącznie w Europie 12,7 mln telefonów, wyprzedając na naszym kontynencie nawet Samsunga, który sprzedał 12 mln urządzeń. Wzrost sprzedaży telefonów Xiaomi, firma zawdzięcza  znaczącym stopniu sprzedaży w Europie Zachodniej, która, jak się zdaje, przekonuje się do tej marki w nieco szybszym tempie w czasie pandemii. Podczas gdy w CEE Xiaomi było popularne od dawna, rynki krajów zachodnich potrzebowały więcej czasu by ze smartfonami Mi, Redmi i POCO się polubić. W ten sposób Xiaomi zyskało dodatkowych użytkowników na obszarach, które dotychczas nie były odpowiednio zagospodarowane. Zaryzykuję stwierdzenie, że Xiaomi dobrze wykorzystało lukę powstałą po Huawei. Użytkownicy, którzy wcześniej za sprawą drugiej z firm, zdołali przełamać uprzedzenia wobec chińskich producentów, zwrócili się właśnie ku Xiaomi, ale też innym chińskim markom.

 

Ten niecodzienny układ sił, w którym nagle znaczący gracz wypada z gry w nienaturalny dla rynku sposób, wyraźnie sprzyjał Xiaomi. W ujęciu globalnym, Xiaomi sprzedało w Q2 2021 r. aż o 86,6% więcej smartfonów niż w odpowiadającym okresie rok wcześniej. Nikt z globalnej pierwszej piątki nawet nie zbliżył się do takiego tempa wzrostu.

 

 

Apple, w Q2 2021 roku globalny numer 3, od pewnego już czasu polega na stałej grupie użytkowników – fanów marki, którzy regularnie zmieniają swój telefon na nowy model iPhone’a. Masowości Apple miał pomóc iPhone SE, ale po roku od premiery tego telefonu chyba nawet zagorzali fani marki dostrzegli, że ten ciekawy telefon ma nieco zbyt słabą baterię względem tego, jak intensywnie używamy obecnie telefonów. Tradycyjnie już, drugi (ale i trzeci) kwartał jest dla Apple odrobinę słabszy, bowiem wielu użytkowników czeka na jesienną premierę nowego iPhone’a, wstrzymując się z decyzjami zakupowymi.

 

Poza podium, ale ze świetnymi globalnymi wynikami, znalazły się dwie firmy należące do grupy BBK Electronics: Oppo (z 32,8 mln sprzedanych urządzeń) i Vivo (z 31,6% mln). Obie marki mają podobny udział w rynku (odpowiednio: 10,5% i 10,1%) oraz charakteryzowały się podobnym wzrostem sprzedaży (37% i 33,7%). Wzrost ten jest związany z wykorzystaniem luki powstałej po Huawei, oraz z ekspansją na nowe, zachodnie rynki. Obie marki umacniały się także w tych krajach, w których były obecne już od pewnego czasu. Trudno się zresztą dziwić rosnącej popularności zarówno Oppo, jak i Vivo. Pierwsza z marek od dawna funkcjonuje z łatką “chińskiego segmentu premium”, podczas gdy druga często sięga po niecodzienne, nowatorskie rozwiązania. Chociaż o gustach się nie dyskutuje, to chyba muszę dodać, że telefony Oppo

 

Nawet Apple, który stracił pozycję wicelidera, sprzedał o niemal 18% więcej telefonów niż rok temu. Przypominam, że globalny wzrost całkowitej sprzedaży smartfonów wyniósł 13,2%. Kto więc stracił? Naturalnie, przede wszystkim Huawei. W wyniku amerykańskich sankcji, producent ten de facto tracił możliwość dostarczania na rynek nowych smartfonów, a przynajmniej nie jest w stanie robić tego w dużych ilościach. Z wyścigu wypadło, chociaż już dość dawno temu, LG, które w drugim kwartale zaprzestało produkcji smartfonów. Dział telefonów tego producenta od kilku lat nie przynosił już zysków, a same konstrukcje, chociaż często ciekawe, bywały zwyczajnie zbyt drogie względem oferowanych możliwości, by zachęcić masowego odbiorcę.

 

Warto zwrócić uwagę, że w globalnym koszyku “za pierwszą piątką” znajdują się też marki, które radzą sobie wyśmienicie. Najbardziej jaskrawym przykładem jest realme, które bije wszelkie rekordy tempa wzrostu. Bez wątpienia jest to producent, na którego warto mieć oko w najbliższym czasie, zwłaszcza w kontekście jego postępów w Europie. Naszą rozmowę z CEO realme na Europę i Indie, Madhavem Shethem, można obejrzeć na kanale IT Reseller w serwisie YouTube.

 

Właśnie, Europa. Stary Kontynent charakteryzuje się podobnym, ale nieco zmienionym układem sił względem globalnego. Drugi kwartał należał tu bezapelacyjnie do firm chińskich. Xiaomi dostarczyło na rynek europejski aż 12,7 mln smartfonów, co zapewniło popularnej firmie 25,3% udziałów w sprzedaży. Oznacza to wzrost rok do roku o 67,1%. Wzrost o tyle imponujący, że mający wysoką podstawę. To zapewnieło Xiaomi pierwsze miejsce w Europie. Tym samym, wieloletni lider, Samsung, spadł na drugie miejsce z 12 milionami sprzedanych urządzeń i 24% udziałem w rynku. To spadek o 7% względem Q2 2020. Pozostałe firmy “europejskiej pierwszej piątki” rosły: Apple o 15,7% (19,2% udziału) i Oppo (5,6% udziału) o 180%. Ten ostatni wynik robi wrażenie… tak długo, jak nie spojrzymy na niesamowite tempo wzrostu obecnego na piątym miejscu realme. Niemal 2 miliony sprzedanych urządzeń, 3,8% udziału w rynku oraz, bagatela, wzrost rok do roku o 1800%. Smartfony tej marki po prostu przyjęły się w Europie. Nie ma wątpliwości, że za tę popularność odpowiada w dużej mierze agresywna polityka cenowa. Identyczną, jak widać ze znakomitym skutkiem, stosował kiedyś obecny lider.

 

 

Znamy już liczby z rynku. Jak jest natomiast z trendami w samych urządzeniach? Przede wszystkim widać tu dalsze poszerzanie się segmentu średniego. Flagowce stają się coraz droższe, natomiast telefony, które możemy zdefiniować jako wyższą półkę średnią, bardzo się do nich upodabniają. Producenci rezygnują tu z rozwiązań, które niespecjalnie wpływają na funkcjonalność, ale podnoszą cenę produkcji (np. metalowa obudowa czy zakrzywione brzegi ekranu), jednocześnie projektując urządzenia tak, by zapewniały możliwie wiele funkcji użytkowych z telefonów znacznie droższych. O ile jeszcze dwa lata temu model z tzw. średniej półki często rozczarowywał np. kiepskim ekranem czy najwyżej przyzwoitymi zdjęciami, o tyle dziś na rynek trafiają takie konstrukcje, w których, pomimo ceny detalicznej poniżej 2000 zł, znajdziemy ekran AMOLED i naprawdę dobry aparat (chociaż zwykle bez teleobiektywu). Staje się to możliwe dzięki przełamaniu w tym segmencie jakościowej dominacji Qualcommu. Producenci nie są uzależnieni od jednego dostawcy SoC, chętnie korzystają z zapewniających wysoką wydajność, ale agresywnie wycenionych układów MediaTek z linii Dimensity.

 

Od około dwóch lat na rynku mamy też smartfony ze składanymi ekranami. O ile pierwsza generacja tych urządzeń była raczej ciekawostką, dobrą do pokazów na wydarzeniach, ale raczej nie do codziennego użytkowania, tak druga nieco tę sytuację zmieniła. Po “wypadnięciu z gry” Huawei, Samsung pozostawał właściwie bezkonkurencyjny na tym polu. W połowie tego roku pojawiła się jednak konkurencja w postaci składanego telefonu Xiaomi, nazwanego Mi Mix Fold. Chwilę później Samsung natomiast odświeżył swoje dwa składane smartfony. Na rynku takich urządzeń obecne są także Motorola, ze swoim RAZR oraz Huawei z Mate Xs. Na tę chwile wszystkie te telefony nadal pozostają w dużej mierze ciekawostkami. Ich ceny jednak wyraźnie topnieją, a to sugeruje wzrost popularności w przyszłym roku.

 

Popularność zyskały, i to na przestrzeni niemal wszystkich segmentów, różne formy szybkiego ładowania. Niektórzy producenci właśnie z tego aspektu robią główny selling point swoich produktów. Trudno przejść obojętnie wobec faktu, że dziś nawet średniopółkowy smartfon można naładować w chwilę… oraz tego, że konieczna jest ładowarka pochodząca od producenta tegoż telefonu.

 

A skoro przy ładowarkach jesteśmy, to nie da się nie napomknąć o tym, że te czasami z pudełek z telefonem znikają. Trend, zapoczątkowany przez Apple jest niestety przyjmowany przez niektórych producentów. Dlaczego “niestety”? Otóż Apple oficjalnie tłumaczy, że chodzi o to, by na jednym kontenerze znalazło się więcej iPhone’ów, co sprawi, że ślad węglowy jednej sztuki będzie mniejszy. A ponieważ w domu i tak mamy ładowarki, to po co wraz z telefonem kupować kolejną? Brzmi sensownie, ale tylko do momentu, gdy się nad tym zastanowimy. Szybkie ładowanie jest ważne, a jego rozwój postępuje i ładowarka np. z 2018 roku dziś nie zapewni tego komfortu użytkowania, co nowa, z 2021. Do tego dochodzi kwestia nowych klientów, którzy ładowarki mogą po prostu potrzebować. Co z nimi? Mogą, oczywiście, kupić ładowarkę osobno. Tak, dostarczoną osobnym kontenerem, z własnym śladem węglowym. Nie chodzi o ekologię, a o profit.

 

Jeśli jesteśmy już przy proficie, to warto zauważyć jedno – znajdujące się w pierwszej piątce globalnej firmy produkujące smartfony, wszystkie, bez wyjątku, rosły w drugim kwartale roku. Cały rynek telefonów także wzrastał (o 11%) jeśli chodzi o liczbę sprzedanych urządzeń. Przychody smartfonowych producentów są więc, póki co, bezpieczne. Pozostaje mieć nadzieję, że to samo można powiedzieć o ich strukturze dystrybucyjnej.

 

 

IT Champions 2021 – Za nami uroczysta gala IT Reseller. Zobacz film z rozdania prestiżowych nagród branżowych!

Dodaj komentarz

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

POLECANE

Exit mobile version